Skąd się wziął niemiecki lęk przed energetyką jądrową? Dlaczego ich przywódcy z Angelą Merkel na czele uznali, że muszą zamknąć i zlikwidować elektrownie jądrowe, nawet te, które są świeże i mogłyby działać przez następne dwadzieścia lat?

Czytam w różnych miejscach, że winna jest awaria w Fukushimie, po której Japończycy wyłączyli wszystkie swoje elektrownie jądrowe – ale to było w 2011 r., a niemiecki program wygaszenia uchwalono wcześniej. Albo, że winien Czernobyl, 1986, co też nie wyjaśnia ani tego, że to akurat Niemcy aż tak przerazili się Czernobylem (i potem Fukushimą), bardziej niż inne społeczeństwa – ani tego, że ruchy przeciwników elektrowni jądrowych zaczęły się już w latach 1970-tych, zanim nastąpiły te i inne awarie (na Three Miles Island 1979) i były (jak czytałem) podstawą niemieckiego ruchu Zielonych, wkrótce partii.

Z tego wniosek, że coś musiało wydarzyć się w Niemczech wcześniej: coś, co aż w takim (jak widzimy) stopniu uczyniło ich przewrażliwionymi ma punkcie energii jądrowej. Lub coś, co ich aż tak wystraszyło lub przeraziło. Pytanie, co?

I tu moje tytułowe pytanie: czy ktoś to profesjonalnie ustalał? Czy tę sprawę badano metodami historii idei? Czy pewien historyk idei rozpoznał (lub rozpoznać próbował) lęk Niemców przez energią jądrową? Czy znasz/czytałeś/aś publikacje o tym? Czy gdzieś o tym można przeczytać?

Prywatnie i ukradkiem przypuszczam, że w okresie Zimnej Wojny Rosjanie („Sowieci”) szczególnie straszyli Niemców perspektywą atomowej zagłady w razie (planowanej przecież przez siebie) Trzeciej Światówki, i czynili to w zamyśle wojny psychologicznej, żeby mentalnie obezwładnić ludność terenów, które miały być polem pierwszego ich ataku. Wdrukowywali Niemcom, że są skazani na atomową zagładę. Ale podkreślam, że to jest tylko moje przypuszczenie nie poparte żadną materią – bo nic nie wiem, prócz ogólników, o życiu codziennym w dawnych RFN i NRD w okresie Ziemnej Wojny w kontekście zagrożenia wojną jądrową. Wiem, że nas, mieszkańców Polski, za bardzo nie straszono. Pamiętam okresowe paniki wojenne, ale tę „wojnę” wyobrażano sobie raczej podobną do niedawnej II Wojny, a nie jako Trzecią Światówkę, po której zostanie radioaktywna pustynia. Polska wyobraźnia tak daleko nie sięgała, chociaż wojenne plany i ZSRR i USA przeznaczały nam rolę takiej właśnie pustyni.

Więc, jak mówię, do polskich umysłów wizje atomowej zagłady nie przeciekały, ale być może szerzej trafiały do umysłów niemieckich? Dlaczego? (To, zaznaczam, ciąg dalszy przypuszczenia, bo jak faktycznie było, nie wiem.) Czy dlatego, że sowiecka propaganda bardziej Niemców brała na cel? – Uzasadnienie: bo ci zachodni byli potencjalnymi wrogami, a ci wschodni wymagali staranniejszego niż inne „bratnie socjalistyczne narody” pognębienia i trzymania w ryzach?

Czy dlatego, że Niemcy sami czuli się winni i przez to uważali, jakąś częścią swojej społeczności i swoich umysłów, że zasługują na masową anihilację? Winni czego? – holokaustu na Żydach i na innych swoich ofiarach z II Wojny; w tym na Rosjanach. Prócz tego, że czuli się winni, to także czuli się zagrożeni, bo przypominali sobie, że istniał pomysł zemsty: tzw. plan Kaufmana, „Germany must perish!” – wprawdzie niepoważny, bo ledwie w fantazji pewnego amerykańskiego oryginała, ale podchwycony i umasowiony w propagandzie Goebbelsa. (Zob. też tu.)

Dlatego ulegli fobii na punkcie możliwej atomowej wojny, co przeniosło się na fobię przed wszelkimi technologiami jądrowymi. Ale, jak kilka razy zaznaczyło, to są tylko moje nieśmiałe przypuszczenia i domniemania. Ktoś powinien to profesjonalnie rozpoznać, metodami historii idei.


PS. Przy okazji pisania tego, dowiedziałem się, że niem. słowo (die) Angst, lęk, etymologicznie germańskie i indoeuropejskie, współźródłowe jest z łacińskim angustus znaczącym „wąski” i z naszym wąski. Więc to słowo genetycznie zawiera w sobie klaustrofobię. Ciekawe dla rozważań nad pochodzeniem różnych paranoi w sensie „odejścia od rozumu”, ros. sumaszedszyj.


Winieta: fragment z Pixabay, autor Herbert Georg.