We wszystkim co robię, staram się dać wyraz najlepszej jakości

Jestem człowiekiem i znam trudności współczesnego życia. Kłopoty z pracą, partnerem, zdrowiem, samym sobą. Mimo to, w codziennych zmaganiach każdy ma równie dużą szansę odnaleźć pełnię. Jest taka możliwość, ponieważ nie ma sprzeczności w zajmowaniu się sprawami przyziemnymi i duchowymi.

Tak jak każdy żywy organizm odpowiednio reaguje na zagrożenie i gwałtowne zmiany, tak i dusza posiada siły pomagające się uporać z problemami. I tak jak ciału pomaga interwencja lekarza, tak i dusza czasem wymaga opieki terapeuty.

Zawsze szukałem rozwiązań alternatywnych dla powszechnie stosowanych, docierających do sedna problemu. W swojej pracy uzdrawiania korzystam z rytuałów tradycji bon oraz elementów szamanizmu syberyjskiego. Są to techniki nie tylko uzdrawiania ciała, ale i poprawiania jakości życia (jako mniejszy natłok myśli, bez depresji nerwic czy też lęków), uzdrawiania relacji z bliskimi (w tym kojenie bólu po dotychczasowych doświadczeniach), a nawet uruchomienia energii związanych z przyjmowaniem i dawaniem bogactwa świata.

Wybitni nauczyciele nauczyli mnie skutecznych metod zmiany. Nie waham się ich używać.

W 2003, zaraz po maturze, pojechałem autostopem do Europy Zachodniej. To była świetna wyprawa ? grałem na ulicach na swoim didgeridoo a dla spokoju ducha robiłem rytuały magii ceremonialnej. Potem brałem udział w wojnach magicznych, które polegały na dziwnych układach z czarownicami, klątwach i bardzo pokręconych historiach. Tego typu wypadki zawsze takie same ? skąpane w infantylności obsesje, przywiązanie, pożądanie.

Próbowałem w praktyce wielu ścieżek, tradycji duchowych - od magii ceremonialnej, henochianę, szamanizm Castanedy po agnihotrę. Jednocześnie zacząłem uczęszczać na spotkania katowickich buddystów bon, miałem wizje i znaczące sny. Przepowiedziano mi że ta ścieżka może być dla mnie bardzo odpowiednią, postanowiłem więc spróbować poznać ją głębiej. Brałem udział w kilku spotkaniach z Tenzinem Wangyalem, z tego pierwsze było jeszcze w 2002.

W 2005 Zacząłem studia na Uniwersytecie Śląskim, na kierunku Ochrona Środowiska. Spośród wielu zainteresowań chciałem wiedzieć o co chodzi z ludźmi i planetą, najprościej to ujmując. By zarobić na swoją kampanię wyborczą na urząd radnego pracowałem jako pomocnik w pozycjonowaniu stron. Zdobyłem wiele ciekawych doświadczeń - punkty widzenia polityków, biznesmenów oraz normalnych ludzi nie są mi obce.

Rok przed licencjatem wziąłem urlop dziekański i za zarobione na instalacjach przemysłowych pieniądze pojechałem do Indii. Autostopem dojechałem tylko do Budapesztu, dalej podróżowałem publicznymi, lądowymi środkami transportu. W Iranie nie było możliwości skorzystania z karty bankowej, musiałem zostać w Teheranie kilka dni bez gotówki. Kiedy w końcu udało się ją załatwić, zwolniłem tempo i zwiedziłem bajeczny Esfahan. Położoną w barwnych, niebezpiecznych górach drogą biegnącą 100 kilometrów od granicy afgańsko-pakistańskiej, dojechałem do Quetty, a potem dalej do Delhi.

Dotarłem się na północ, do klasztoru Menri w dystrykcie Himachal Pradesh. Zacząłem tak zwane nyndro - zestaw 9 ćwiczeń duchowych wykonywanych po 100 000 razy. Otrzymałem ogromne wsparcie i nauki od samego opata klasztoru, Lungtoka Tempa Njimy. Bardziej formalnie, wiedzę o Tantrze Matki przekazywał mi gesze Njima Dhondup. Kilka zdjęć z tego okresu.

picasaweb.google.com/102885778527013949562/Indie2008TashiMenri

Półtora roku później przez rok mogłem prowadzić świątynię. Choć nigdzie się nie ogłaszałem, wraz z kilkoma dobrymi duszami wypracowaliśmy dużo dobrej energii. Kolejna wyprawa, tym razem z przyjaciółką. Odpowiedzialność za drugą osobę to ważna lekcja z tego czasu. Kontynuowałem praktyki oraz dostałem kolejne wskazówki od Opata.

picasaweb.google.com/102885778527013949562/Indie2009SolanTashiMenri

W 2010 poznałem Widzącą - Agnieszkę Orzechowską i od niej ciągle uczę się wielu rzeczy dotyczących krążenia energii i metod pracy z nimi. Ponadto zacząłem, wraz z Kubą Szukalskim, prace nad tłumaczeniem modlitw bonu, a we współpracy z Pauliną Sołtowską, projekt flag lungta w adaptacji do polskiej ziemi. Do pomysłu na tłumaczenia zostałem zainspirowany już podczas pierwszej wyprawy, przez nauczyciela tybetańskiego taichi, Steva Frisona. Jest to próba uchwycenia sensu nauk buddyzmu bon przy pomocy zrozumiałego, jasnego języka. Flagi zaś są do nich naturalnym dodatkiem, przywracającym więź człowieka z Ziemią, z naturą.

W 2011 pojechałem jeszcze raz do klasztoru Menri, by uzyskać opinię mnichów bon o tłumaczeniach oraz flagach. Były bardzo pozytywne. Flagi pozwolono mi zawiesić na świętej górze nad klasztorem.

picasaweb.google.com/102885778527013949562/November132011

picasaweb.google.com/102885778527013949562/November122011

picasaweb.google.com/102885778527013949562/November52011

picasaweb.google.com/102885778527013949562/November22011

Pierwszy raz o wsparcie modlitwą i energią poproszono mnie podczas pierwszej wyprawy do Indii. Rezultat zachęcił do dalszego eksperymentowania z przekazywaniem pomocy w ten sposób. W 2009 założyłem pierwszą witrynę poświęconą mojej działalności, powoli zbierając doświadczenie. Obecna, scalenieduszy.pl, jest trzecia. Prowadzone sesje zawierają w sobie cechy bioenergoterapii, szamanizmu i tantry oraz psychoterapii. Bioenergoterapii ponieważ często uzdrawiam konkretne organy. Szamanizmu i tantry, ponieważ korzystam z rozmaitych energii oraz pomocy istot. Psychoterapii ponieważ ważne są odczucia, czasem wizje, samego klienta.

Każda sesja jest inna bo każdy człowiek jest inny. Bardzo podobne objawy wcale nie muszą mieć takiej samej przyczyny, w związku z czym trzeba stosować inne metody poradzenia sobie z nimi. Cieszą mnie zarówno podjęcie tych wyzwań, jak i pozytywne zmiany jakie widzę u swoich klientów.