2021-07-16
Psychoanaliza czyni wrażenie reakcji. Ruchu myślowego, który wcale nie torował dróg nowoczesności, ale był reakcją przed-nowoczesności na nowoczesność.
Chyba jednak psychoanaliza należy do przed-nowoczesności. Bo co było przed nowoczesnością? Przedłużone średniowiecze. Przedłużony feudalizm. W tamtej formacji człowiek był do bólu uwikłany w kategorie biorące się z jego urodzenia, pochodzenia. Należał do pewnego stanu: był arystokratą, mieszczaninem bądź chłopem. Był z duszstajni Kościoła – albo był Żydem. Łatwo też odkryto, że stanem może być urodzenie w czarnej-afrykańskiej skórze. Lub brązowawej indiańskiej, lub jeszcze jakiejś innej. Oraz był ze stanu mężczyzn – albo kobiet. Płeć też miała właściwości stanu.
To zaczęło się zmieniać, ale nie tak, żeby był jakiś jeden moment rewolucji nowoczesnościowej. Zmiany i początki myślenia w nie-przed-nowoczesnym stylu następowały małymi tafelkami, jak tafelkami łamie się lód na topniejącej rzece. Francuska rewolucja ogłosiła „wolność-równość-solidarność” (oryginalnie użyto słowa „braterstwo”), ale długo później panoszyli się arystokraci, dynaści i mniejsi dziedziczni panowie. Maria Curie odkryła rozpad pierwiastków, ale długo jeszcze odmawiano równości kobietom, także tym najzdolniejszym – w książce „Czym jest seks?” Alenki Zupančič wciąż straszą echa tamtej dyskryminacji i to jako wciąż aktualna (z punktu widzenia autorki) propozycja. Czarni, jak słychać, wciąż nie mogą się dobić, żeby w różnych krajach nie patrzono na nich jak na rarogi. („Legalne” jest lub „wypada” mieć kręcone włosy, ale ciemniejsza skóra jest „nielegalna” i mieć ją – „nie wypada”.)
Prócz uwikłania w stan (w urodzenie) człowiek przed-nowoczesny był uwikłany w przesądy. Przesądy, które ograniczały jego umysłową samodzielność. Nie był pewny – był niepewny – swoich władz sądzenia. Od myślenia, decydowania, orientowania w świecie byli zawsze lepsi od niego, gotowi go w tym wyręczyć. Był i miał być jak dziecko, jak istota niedojrzała. Bezradny wobec uprzedzeń, afektów i nieumiejętności zrozumienia siebie. Tu zmiany też następowały małymi łamanymi tafelkami, dobrym przykładem jest, z jakimi oporami nie tyle przyznawano, co wydzielano – niby lekarstwo mogące zaszkodzić w pozareceptowych dawkach – prawa wyborcze.
Na tym tle psychoanaliza – Freud, Jung, Lacan – czyni wrażenie reakcji. Ruchu myślowego, który wcale nie torował dróg nowoczesności, ale był reakcją: reakcją przed-nowoczesności na nowoczesność. Psychoanaliza odgrzewała stare kotlety: i model przynależności do stanu, chociaż tutaj postawiono na stany określone przez płeć; znaczna część dyskursu psychoanalizy ma za temat: „kobiety są jakieś inne, dziwne i dlaczego?” – i model człowieka jak dziecko, człowieka-infantyla; faktycznie psychoanaliza tworzyła model, w którym człowiek nigdy nie dorośleje, nigdy nie jest odpowiedzialny. No może prócz Carla Gustava Junga, który, jak domniemywa się, jako jedyny (z ludzi w ogóle) osiągnął cel swojej psychoanalizy, indywiduację.
Właściwie to tyle.
Psychoanaliza (dla „nas”) sama jest symptomem.
Afirmantów psychoanalizy pocieszę, że były inne i wśród nich gorsze reakcje przed-nowoczesności na nowoczesność, jak choćby nacjonalizm albo komunizm. Ale prócz tamtych reakcji wielkich i strasznych zdarzają się pomniejsze, karłowatsze, jak mania na punkcie menstruacji, która gdzieś z tropików przyszła do nas na fali New Age pojazdem kręgów kobiet. (Polecam tu „Rozwój kobiecy czy męski - problem przeważnie pozorny” Marii Kojoty, 2009, w Tarace.)
Winieta: rozgwiazda Fromia milleporella. Większy obraz»
Komentarze:
2021-07-16 Adam Pietras: Coś w tym jest
Victor Frankl ("Człowiek w poszukwianiu sensu", "Bóg ukryty" etc.) twierdzi, że psychoanalizie często oddawali się ludzie, którzy nie potrafili znaleźć żadnego konkretnego znaczenia w swoim życiu, dlatego poddawali się nie-kończącej się analizie własnego wnętrza jako substytutowi-cieniowi życia zorientowanego na osiąganie realnych celów. Swoją drogą Frankl dość wyraźnie rozróżniał pomiędzy obiema postawami: zdrową i naturalną, nastawioną na świat zewnętrzny i obiektywny - świat rzeczy: zawodu, rodziny, dzieł sztuki, związków etc. - i wewnętrzny - którego tak na prawdę nie możemy poznać i grzęźniemy w nim dopiero w momencie, kiedy w tym podstawowym, zdrowym stylu działania coś idzie nie tak.
2021-07-16 Wojciech Jóźwiak: Tylko co?
Skoro nie psychoanaliza, bo ją odrzucamy, to co dalej? Pewne zjawiska w których widzimy "przed-nowoczesne" uwiązanie lub skrępowanie, lub niesamodzielność lub niedojrzałość, nie znikają, gdy odmówimy psychoanalizie. A niekiedy zdarza się, że w obrębie tych zjawisk -- świrujemy. Jak je rozpoznać i jak od nich się uwolnić? Pracujesz pod mobbującym szefem (gdzie popadasz w "przypadek psychoanalityczny"), ale przecież możesz odejść. Uczysz się pod profesorem-idiotą... znów: odejść? A jeśli więcej tracę? Podobnie z życiem w parze, które obraca się w przypadek psychoanalityczny. Jeśli odrzucimy te bajki o Edypach, kastracjach, "małych a", a także o animach i animusach, dopiero zyskujemy punkt, z którego widać "nasz" mentalny krajobraz. Czasem wyjść na wolność jest prosto, czasem trudniej lub nie można. Warto zacząć rejestrować te momenty w życiu, kiedy zaczynają się przypadki psychoanalityczne i myśleć, jak znaleźć rozwiązanie nowoczesne.
2021-07-16 Adam Pietras: Spotkałem się z takimi ujęciami w psychologii
Wedle których człowiek, no cóż, z natury jest "po prostu skonfliktowany", wspomniany tu przeze mnie wcześniej Hillman, a jeśli ktoś włoży to w kategorię ezo, to również dość poznawczo-behawioralny etc. (empiryczny) psycholog Tomasz Witkowski głosi taką tezę. Wiem, że co innego mobbing i toksyczny związek, ale może nowoczesność trochę oszalała na punkcie zdrowia psychicznego i realizacji pełni swoich, osobowych, możliwości. Może to właśnie jest "normalne", że będziemy przesadzać z drinkami, od czasu do czasu włączać redtube’a, a czas pomiędzy obowiązkami a hobby spędzać na granicy zblazowania i umiarkowanej depresji. Może zwierzę człowiek jest jednak spieprzony gdzieś u samych źródeł. Nota bene, moja obserwacja, ogromna część sztuki - kino, rzeźba, literatura, muzyka - czerpie swoją moc raczej z tragedii niż z sielanki.
2021-07-16 Radosław Sioma: Nowoczesność psychoanalizy
polega moim zdaniem na nowym rozumieniu psychiczności, związanym z ciałem; rozumieniu uwolnionym od rozumienia duszy jako osobnej, niezależnej od ciała wiecznej substancji. Psychoanaliza ucieleśnia psyche, choć zarazem jest to ucieleśnienie patologiczne. Pesymizm antropologiczny psychoanalizy (mówię o Freudowskiej) polega na braku wiary w harmonijną relację ciała i psychiki, na założeniu, że musi to być relacja "neurotyczna", bo sama teoria Freuda jest właśnie neurotyczna. I wynika to w znacznej mierze z tego, o czym piszesz, Wojtku, to znaczy z tego, że uwolniwszy się od, jak to się mówi dzisiaj, esencjalistycznej (w przeważającej mierze religijnej) koncepcji duszy, tkwi ona zarazem w części przesądów tej koncepcji właściwych: męskocentryzmie, lęku przed innością, którą reprezentuje przede wszystkim kobieta, ale nie tylko. W judeochrześcijańskim micie ojca. Itd. Nie mam pointy do tej uwagi, ale przychodzą mi do głowy jeszcze dwie rzeczy. 1) Niewiele wiem o psychoanalizie kobiecej (np. Melanie Klein). 2) Jest bardzo ciekawa polemika Herberta z Freudowskim pesymizmem antropologicznym - to esej "Akropol i duszyczka", z roku 1973. To jest polemika z pesymistyczną koncepcją "ja" w imię "niewyczerpanej wspaniałości świata", czyli tego, co wobec "ja" zewnętrzne. https://wiez.pl/2017/10/29/akropol-i-duszyczka/
2021-07-17 Wojciech Jóźwiak: Sytuacja zamknięcia
2021-07-17 Radosław Sioma: Witkowski
jest wrogiem psychoanalizy, z tego, co wiem, a także terapii. Ale... terapia psychoanalityczna, wiem to na pewno, służy wyjściu z siebie, odzyskaniu nastawienia "na świat zewnętrzny i obiektywny - świat rzeczy: zawodu, rodziny, dzieł sztuki, związków etc.". Służy uzdrowieniu relacji z tym, co zewnętrzne. I ten rodzaj terapii (psychodynamiczna) jest już jednak daleki od Freuda. (Na Freuda i Lacana to się dziś powołują przede wszystkim literaturoznawcy, co Witkowski uważa za jeden z powodów ciągłej popularności psychoanalizy (obok jej skoncentrowania na seksualności)). W pewnym ośrodku terapeutycznym w Toruniu jest portret Freuda, ten słynny, na stojąco, z odgarniętą połą marynarki i odsłoniętą dewizką zegarka w kieszonce kamizelki, z cygarem. (Można by go zatytułować: Triumf "ego") Ale ten portret znajduje się w... ubikacji. Myśląc o popularności terapii brałbym pod uwagę nie tylko produkowanie ofiar przez psychologów, ale również 1) wzrastającą świadomość psychologiczną społeczeństw i potrzebę szukania pomocy, 2) wypieranie przez terapię takich "antydepresantów", jak alkohol i religia (na niedużą niestety skalę). Terapia nie musi być jedynym środkiem, w przeciwieństwie do księży psychodynamiczni terapeuci nie zniechęcają do jogi, medytacji itp.
2021-07-17 Adam Pietras: Herbert - Frankl (... i Nietzsche)
Obaj postulują, że podstawą zdrowia psychicznego jest jakaś forma "integracji" z wartościami - użyjmy Platońskiego ogólnika "Piękno, Prawda, Dobro". Herbert wskazywał na dzieła sztuki i - w pewnym sensie - wiekuiste trwanie cywilizacji i jej najwyższych osiągnięć. Frankl - również o tym pisał, chociaż miał "afirmatywno-liberalny" stosunek do religii (może raczej duchowości?) jako punktu spotkania z tymi wartościami. Wspominiany tutaj Nietzsche głosił zaś potrzebę tworzenia własnych wartości w momencie, kiedy te powszechne okazują się dla nas nie dość dobre, nie dość prawdziwe. Dlatego nota bene Czesław Miłosz zapadając się w kolejne "depresje powodowane czynnikami metafizycznymi", że tak to ujmę, pisał o tym, że "podśpiewuje sobie coś z Zaratustry". Wszyscy trzej, można by to tak z grubsza ująć - mówią o "psychoterapii przez wartości", choć każdy na inny sposób. PS: Nietzsche postrzega możliwość tworzenia wartości z "tragedii", a więc możemy przyjąć również (o czym Witkowski z resztą pisze w kwestii twórczości artystycznej), że z "sytuacji zamknięcia" można zrodzić choćby wartość estetyczną. Nota bene, co ma nieco ironiczny wydźwięk w tym wszystkim, adekwatną rolę przyjmuje protagonista chrześcijaństwa. Sakralność - jako wartość najwyższa - jest dostępna choćby w moich ewentualnych hemoroidach na starość (prowadzę siedzący tryb życia). Też taka joga ; ) ; ) ; ).
2021-08-01 Małgorzata Alicja Katarzyna Anna Ziółkowska: No właśnie zastanawia
No właśnie zastanawia mnie to umieszczanie seksualności jako wartości najwyźszej. Słyszałam,że największy potrzeby w tym względzie ma człowiek w wieku od 16 do 30 roku życia mniej więcej. Słyszałam dość poważne wypowiedzi dziennikarzy(choś żartobilwe) fajna d..a ale po 30 to się człowiek zastanawia czy ona mi herbatę zrobi. Jeszcze inny poważny pan stwierdzał,że dobrze by było też móc z kobietą porozmawiać (ja nie wiem jak to możliwe skoro lubicie kobiety głupie) . Można by przytaczać wiele innych przykładów. Także wg mnie spojrzenie na człowieka z perspektywy psychoanalizy i jego potrzeb seksualnych jest dla mnie grubo przesadzone. Zresztą psychoanaliza mówi również o nadrzędnym wpływie wydarzeń z dzieciństwa na życie człowieka. Czyli również na naszą seksualność. Wydaje mi się że człowiek ma kilka innych bardzo istotnych potrzeb zupełnie lekceważonych. Ja nie wiem czy przy tym co się na świecie dzieje człowiek na samym seksie ujedzie daleko. Mam całkowicie odrębne zdanie na te tematy ale ludzie nie chcą ze mną rozmawiać ponieważ panuje jakaś ogólna zmowa na ten tema i pewien trend powiedziała bym moda.. Jeżeli dla mężczyzn tak ważny jest seks to w jaki sposób stworzono tak olbrzymią armię ludzi od których wymaga się wstrzemieźliwości jaką jest stan duchowny? Pytania i problemy można by mnożyć.
2021-08-02 Adam Pietras: Freudyzm i fiksacje
Jeśli poczytać współczesnych neurobiologów, mówią o Freudzie, że to 30% geniuszu i 70% szalbierstwa. Freud tworzył na zasadzie koncepcji monistycznych obecnych jeszcze w XIX w, stąd jego zasada libido. Szczęśliwie współczesna nauka wskazuje, że człowiekowi nie chodzi tylko o "sex sex sex", choć współczesna kultura zdaje się być na tym zafiksowana, a zawdzięczamy to wchłonięciu przez kapitalizm ruchów kontrkulturowych lat ’60, gdzie jakiś kolejny geniusz-szalbierz uznał, iż skoro chodzi tylko o to, o czym pisze Freud, to ludzkość można zbawić w bardzo prosty sposób - wystarczy tylko zamienić Ziemię w jeden wielki burdel. ; )
2021-08-02 Małgorzata Alicja Katarzyna Anna Ziółkowska: Mam wrażenie,że o
Mam wrażenie,że o stworzenie jednego wielkiego burdelu własnie chodzi i to nawet takim osobom jak minister Czarnek . No bo jeśli domaga się większej ilości ciąż i to od kobiet młodych, to te ciąże skądś się muszą brać. Więc nie mówimy o tym co wcześniej czy później, tylko o dużej ilości porodów da się 500 plus i dalej to się jakoś bedzie kręcić. Jak się będzie chciało społeczeństwo trochę zmniejszyć ilościowo to się wymyśli jakąś epidemię domniemaną. A za zasługi sobie czyli ministerstwu zwiększy się po drodze uposażenie. No a mnie się wydaje,że wazne jest to co wcześniej i wszyscy to mamy nie przerobione albo za mało przerobione bo bierzemy się z jakiś zwiazkaw czy rodzin i Freud też to mówi. Zadzwonił do mnie jakiś wróż z portalu ezoterycznego i mówi że mam czarne ziarno zasiane w dzieciństwie. Mówie mu,że wiem. On na to czy ja znam jakąs kiebietę,która zasiała mi to ziarno w dzieciństwie. Ja na to,że owszem matka choć od 10 lat nie żyje. No tak stwierdził-wszystkim nam matki coś zasiały. Tu zaczął mi proponować jakiś kamień,który miałby mnie uratować. Nie skorzystałam więc obiecał,ze będzie się za mnie modlił;)
2021-08-02 Adam Pietras: Czarnek i Freud jako chichot historii ; )
Z drugiej strony myślę, że zawsze tak było. Miłość między mężczyzną a kobietą to właściwie dopiero XVIII-XIX, a wcześniej poezja dworska (Tristan i Izolda , Dante, zawsze przedstawiane w formie onirycznej i nieosiągalnego ideału, dla romatyka prawdziwą miłością była tylko ta nieszczęśliwa). 90% małżeństw zawieranych przez ludzi na przestrzeni epok miała na celu względy ekonomiczne, przetrwanie rodu i rzeczy tego typu. Co do przerabiania tego czy tamtego - cóż, w tym względzie jestem niemalże konserwatystą i uważam, że człowiek czy jako gatunek czy jako jednosta zawsze będzie cierpieć, czegokolwiek by ze sobą nie zrobił, choć może to cierpienie redukować a przy okazji też dobrze się bawić. Ew. jak u Blake’a - "Someone’s born to sweet delight, someones born to endless night". Z drugiej strony czy komukolwiek imponują uśmiechnięci i energiczni amerykańscy - choćby i - studenci o pustym spojrzeniu i braku jakiejkolwiek egzystencjalnej refleksji? Może to przedobrzony obraz, ale coś w tym chyba jest.
2021-08-04 Piotr Paprocki: Nieortodoksja analityczna
Myślę, że to, co charakterystyczne dla etapu rozwoju świadomości ludzkiej w sensie struktury globalnej lub ruchów myślowych przełomu przednowoczesności i nowoczesności to przejście od kultury zunifikowanej, moralistycznej i nastawionej na utrzymanie pewnego monolitu społecznego do społeczeństwa indywidualności i subkultur, do idei człowieka mogącego tworzyć siebie samego, mającego większą dowolność w stawaniu się. W tym sensie psychoanaliza klasyczna mocno stawia na ideę swego rodzaju nieuchronności pochodzenia. Występujące w dziełach Freuda opisy ciągłego konfliktu wewnętrznego, jaki ma miejsce w psychice ludzi moim zdaniem można rozpatrywać też jako ducha epoki, literackie wręcz przedstawienie dylematów, które są niezbędne do funkcjonowania aparatu społecznego w schrystianizowanych i zhierarhizowanych społeczeństwach.
2021-08-04 Adam Pietras: Przednowoczesna konfliktgenność
No, czas XIX-XX w. na pewno sprzyjał konfliktom wewnętrznym - społeczny gorset purytańskich obyczajów wpajający lęk przed piekłem albo ekskluzją, wystąpienie Darwina negujące wszelkiej maści spirytualizmy, "religia społecznego postępu" Auguste’a Comte’a, początki teozofii i buddyzmu na Zachodzie i sztuka w której Narodziny Wenus Bourgereau (http://www.isztuka.edu.pl/i-sztuka/node/546) nie były odosobnionym przypadkiem a do tego jeszcze poezja dekadencko-katastroficzna wieszcząca upadek cywilizacji, wyzysk ludności napływowej, początki socjalizmu albo anarchizmu. Niezły tygiel, właściwie w jakiś sposób obecny do dziś, tylko współcześnie jesteśmy bardziej wyluzowani
2021-08-04 Adam Pietras: Chwiejna równowaga / napięcie / energia życiowa
W biologii ewolucyjnej ciekawie to jest prezentowane na przykładzie interesów przedstawiciela gatunku i jednostki. W wymiarze zdroworozsądkowym wygląda to w ten sposób, że zawsze są tarcia pomiędzy jednostką a wspólnotą, a więc te tarcia są poniekąd genetycznie wprogramowane, w taki sposób, że jednak i jednostka i wspólnota coś z siebie wzajemnie zyskują. Freud z resztą - przecież mówię, że jednak geniusz - dostrzegł to na podstawie "dialektyki" między Erosem a Thanatosem, a więc ruchu "do Innego" i "przeciw Innemu". Fajnie to pokazuje sławny-niesławny Dawkins w Samolubnym Genie albo Fenotypie Rozszerzonym. Wedle ukazanej tam perspektywy to nasze układy nerwowe wzajemnie się "hackują", żeby z jednej strony wyjść na swoje, a z drugiej - tamten drugi układ nerwowy też nas hackuje, żeby też wyjść na swoje. W teorii negocjacji to się nazywa układ partnerski, u Nietzschego albo zwolenników partykularyzmu "wojna wszystkich ze wszystkimi". A na wojnie jak na wojnie, raz wybuchnie, raz się rodzi Teoria Względności. ; ) Można to przenieść na relację pomiędzy ideami, konflikt jest twórczy, z jednej strony zapatrzenie w swoją ideę, z drugiej radarowe zbieranie tego co wokół - jest twórcze.