Najpierw zapytajmy, czy duchy, wśród nich duchy miejsc, potrzebują naszych działań? Użyję dowodu nie wprost. Czy możemy zniszczyć ducha tego (lub innego) miasta? Ale oczywiście. Gdyby drzewa Milanówka zostały wycięte, a domy wyburzone, jego duchowi pozostałoby tylko widmowe istnienie w starych fotografiach i zapiskach. Nie aż tak radykalne, trochę mniejsze zniszczenie przecież mu grozi: Milanówek przestanie być sobą, jeśli obok zostanie wybudowany Centralny Port Komunikacyjny w Baranowie. Piszę „jeśli”, ponieważ wciąż mam nadzieję, że ten stalinowski projekt nie będzie zrealizowany. Więc skoro możemy ducha miasta zniszczyć lub naruszyć, to możemy też go zasilić.

Przychodzi na myśl kilka sposobów:

Nadać imiona dębom. Także innym monumentalnym drzewom, ale jak myślę o nich, to pierwsze widzę dęby. Kilkadziesiąt drzew jest pomnikami przyrody, ale nie mają imion, nie są więc postrzegane jako indywidualności lub „osoby”. Kto miałby być tym chrzcicielem? Na pewno nie żaden urząd. Imiona powinny być jakieś spontaniczne i zaskakujące... Nie chcę za wiele podpowiadać. Milanowskie dęby, już nazwane, zajęłyby podobne miejsce w wyobraźni jak wrocławskie krasnale.

Tu jest ciekawy punkt. Dębom u nas nie dawano imion, ale dawano je domom. Tak było w klasycznym okresie miasta, 1900-1939, bo potem zaprzestano. Niektóre nazwy były wypisane na swoich domach, np. widoczny z pociągu napis na willi Zosin, inne nie i trzeba było o nich wiedzieć specjalnie. Czy jawnie wypisane nazwy wskazywały, że dom jest pensjonatem, podczas gdy rezydencje i dacze tytułowano domyślnie? Nie wiem, rzecz do zbadania. W powojennych „stu latach samotności” zwyczaj nazywania domów upadł.

Spowodować zaistnienie stowarzyszenia właścicieli dębów. Kiedyś (7 lat temu) miałem taki pomysł: Mazowieckie Stowarzyszenie Właścicieli Dębów » , zalecam przeczytać, bo opisane tam dość szczegółowo. Odzew był zerowy, nie poszedł za tym nikt. Nie tracę nadziei.

Zrobić (stworzyć, założyć... czasownik do wyboru) w Milanówku „Dwór Artusa”, czyli nie-urzędowe, niezależne od żadnej góry miejsce spotkań i wymiany myśli. W dzisiejszych trudnych czasach spokojnie można zacząć od internetu. Zanim zostanie wzniesiony odpowiedni gmach, można korzystać z istniejących gościn. Problem, jak to zrobić, żeby (a) zadziałało i (b) nie rozproszyło się zaraz. Dwór Artusa – lub może Chram Ducha Milanówka? Lub całkiem inaczej to nazwać. Tylko nie dom kultury. Myślimy.

Zbadać się. To znaczy zapytać fachowców socjologów lub etnologów, kim my jesteśmy? My, mieszkańcy miejskiej gminy Milanówek? Jakie mamy właściwości i wyobrażenia, jakie nawyki i obyczaje, co nam siedzi w głowach? Czy można zamówić taką ekspertyzę? Kto byłby inicjatorem i zleceniodawcą i kto by ją sfinansował? Same pytania. Mam w rodzinie osobę, mającą obie kompetencje: etnologa i socjologa, pójdę zapytam.