fjallbacka_01.jpg
Widok na Fjällbackę

Zanim dojechaliśmy, ja i Elżbieta, do Norwegii, przejechaliśmy kawałkiem Szwecję od Karlskrony, dokąd promem z Gdyni, na północny zachód pod norweską granicę. Nocowaliśmy w miasteczku Fjällbacka. Wybraliśmy je przypadkiem (przez booking.com) – i było to duże odkrycie. Na zdjęciu widać skandynawskie drewniane malowane kolorowo domki, nabrzeże dla łodzi – w końcu to port – ale najważniejszy jest skalny klif po prawej. Skałki widać było od początku, od Karlskrony, Skandynawia tak ma!; fachowo nazywano je kiedyś mutonami, więc „baranami” lub „baranimi łbami” z francuska; a też dziwniej „barańcami”. Wychodnie skał przemodelowane, wygładzone przez lodowiec. Dziełem lodowca jest to, że w ogóle są i wystają, ponieważ lodowiec zdarł sponad nich bardziej miękkie okrywy; też jego dziełem są ich obłe miękkie kształty, ale i urwiste zakończenia (klify) z tej strony, gdzie lodowiec zsuwał się, a nie nasuwał. Dlatego te nadmorskie skałki do morza wystawiają swoje strome końce. Materiał tych skał budzi szacunek: lity skandynawski granit, ten sam, którego w Polsce mnóstwo, ale w postaci głazów narzutowych i drobnych brukowców. Zaraz w Norwegii zastąpi go inna skała, o niej dalej.

Bałtyk, będący kałużą po wytopionym skandynawskim lądolodzie, faktycznie leżem jego ogromnego ciała, rozdziela dwa krajobrazy jednakowo uczynione przez lodowiec, a diametralnie odmienne. Po stronie skandynawskiej wystaje z ziemi skała lub cały teren jest skalną powierzchnią. Wyerodowane (...wyabradowane, wyegzarowane...) przezeń rynny wypełniają jeziora lub fiordy. Wybrzeże na mapie jest kędzierzawe, jego linia stanowi zawiły fraktal. Zalane morzem górki-mutony ukazują się jako wysepki-szkiery. Tak było już od Karlskrony. Po stronie polskiej skał nie ma. Nie ma totalnie! Idąc od naszego wybrzeża zobaczysz je dopiero pod Iłżą. Polskie oko nie jest obyte ze skałą. Dla większości nas skała jest czymś z gruntu egzotycznym. U nas jeziora też są, ale inaczej niż te skandynawskie wymodelowane są w gruncie, który został u nas zrzucony przez lodowiec. Wybrzeże jest plażą z piasku, a na mapie prostą linią. Bo Skandynawię lodowiec niszczył, zdzierał, a nas budował, gdyż zdarte tam zrzucał u nas. Skandynawia ma rzeźbę lodowcowej erozji, my mamy rzeźbę lodowcowej akumulacji. Oba krajobrazy, jak się powiedziało, od tego samego budowniczego, a skrajnie niepodobne.

fjallbacka_02.jpg
Skałka-muton klifem schodząca do zatoki. Podziwiamy gołość wyerodowanego granitu.

fjallbacka_03.jpg
To samo wzgórze z drugiej strony

fjallbacka_04.jpg
Rano powitał nas taki widok...

A rano powitał nas taki oto widok z tarasu pensjonatu: w dali u wylotu zatoczki widać otwarty Atlantyk, a raczej Skagerrak. Morze ciche, spokojne i gładziutkie jak szyba... – jak pisał Tuwim. W następnych dniach morze, tam gdzie je spotykaliśmy, było tak samo wyciszone. Gdy to były fiordy, to nie dziwne, bo wiadomo, że „Nad dalekim, cichym fiordem”. Ale otwarty ocean też się nie burzył. Prócz tego było słonecznie, jasność aż oślepiała, dosłownie: ja, który nie nosze ciemnych okularów, miewałem objawy przekarmienia światłem. Było bardzo ciepło, może nie aż upał ponad 30 stopni, ale 25..28 stopni tak. Wiatru nie było lub był do zniesienia. Nie było nocy i to była jedna z atrakcji dla której tam się wybraliśmy. Zwiedzaliśmy szerokości geograficzne od 60 do 63 stopni, do koła polarnego jeszcze daleko, więc Słońce wprawdzie się chowało, ale noc – taka jaką znamy – nie przychodziła. Najwyżej słaba szarówka. Co powodowało zmiany w umyśle, o których może później.

fjallbacka_05.jpg
W drodze powrotnej nocowaliśmy w niedalekim miasteczku nazywającym się śmiesznie Hamburgsund. Widok na otwarty Skagerrak był jeszcze szerszy, a skałki jeszcze bardziej wyszlifowane lodowcem i bardziej gołe.

Skandynawia, zwłaszcza Norwegia, ciągnie w górę. Kieruje umysł w górę. Jak medytacja lub wnętrze świątyni. „Winne” temu są nie tylko pionowe klify, ale również mocna podstawa, którą dają stopom, i nie tylko im, bo i umysłowi, te solidne, twarde i czyste, wyczyszczone lodowcem skały.

Kraje Śródziemnomorza też są skaliste, ale tamtejsza skała nie ma skandynawskiej siły. Kruszy się, bałagani, robi z niej się śmietnik; na umysł, a przynajmniej na mnie działa depresyjnie i z diabolicznym odcieniem.

Jedziemy dalej szukać mocy.