W naszej wycieczce po Norwegii wielką pomoc, wsparcie i empowerment dostaliśmy od Ani i Wojtka, którzy prowadzą motel „Frya Leir – Rom og Camping” („pokoje i kemping”, jak łatwo się domyślić). Anię Kuglin znałem jeszcze z moich warsztatów Twardej Ścieżki, w których kilka razy brała udział. Wojtka Piwowarczyka poznałem teraz. Wojtek skończył filozofię – potwierdza się zasada, że absolwenci filozofii spokojnie mogą robić wszystko. Kilkanaście lat temu przyjechał do Norwegii jak mnóstwo Polaków zarobkowo, wcześniej też dłuższy czas przebywał i pracował we Francji. W Norwegii zdumiewająco dobrze zapuścił korzenie, nauczył się języka (kolejnego trzeciego obcego), szybko poczuł się „jednym z tutejszych” i przez hotelowych gości uważany jest po prostu za Norwega. Któregoś roku zaprosił Anię, swoją dawną koleżankę z liceum – i zostali małżeństwem, dochowali się córeczki imieniem Erna, która gdy przyjechaliśmy kończyła kolejną klasę w podstawówce w sąsiednim Ringebu. Wojtek odkrył tutaj swój talent organizatora i menedżera. Do tego kocha rozmawiać z ludźmi i jak przystało na rasowego hotelarza, wszystkich gości wita „czym chata bogata” i jest zaprzyjaźniony z bywalcami, którzy wracają do niego jak bumerang.

aw_08.jpg
Ania i Wojtek na tle wyżyny nad Frya.

Zaletą Frya Leir jest wygodne położenie w pół drogi – kto jedzie na północ z Oslo lub okolic, znajdzie tu się po południu, kiedy pora na odpoczynek. Paręset metrów stąd przechodzi szosa E6, kręgosłup całego kraju. Na mapie szukaj między Ringebu a Vinstra, w dolinie rzeki Lågen, która tam jest szerokim rozlewiskiem, a może nawet jeziorem. Frya to ta miejscowość, a także nazwa huczącego potoku, który schodzi tu z wyżyny. Leir to po norwesku „obóz”. Jeśli nawigujesz według współrzędnych, podaję: 61.54971, 10.05596. Wysokość npm: 238 m. Kemping zajmuje duży obszar w starym sosnowym lesie, są pawilony z pokojami i mnóstwo miejsca na namioty i kampery. Pokoje są obszerne – inaczej niż większość norweskich lokalizacji, do których trafimy przez Booking.com, gdzie jednak jest ciut ciasno. Mnie zaimponował wielki luz pod prysznicami: bo nie lubię ścieśniać się pod shower’em. Kemping kiedyś był ośrodkiem szkoleniowym dla wojska, zadbano więc o wygody dla oficerów i teraz korzystają z nich turyści. Pachną sosny, pod drzewami skaczą kwiczoły, górą krążą kruki.

img/aw_09.jpg
Główny budynak motelu, recepcja, Ania wychodzi naprzeciw

img/fla_01.jpg
Pomnikowe sosny i pawilony

We Frya Leir zatrzymaliśmy się dwa razy: jadąc tam (w stronę gór i fiordów) – i z powrotem. Przegadaliśmy dwie białe noce. Opowieści Wojtka i Ani o Norwegii i jej mieszkańcach bardzo pomogły nam oswoić się z tym krajem. Np. okazało się, że nie musimy martwić się tym, że nie wzięliśmy NOK w banknotach; Wojtek oświadczył stanowczo: Nie wyobrażam sobie sytuacji, kiedy byście potrzebowali płacić gotówką! I faktycznie, nie spotkaliśmy, by ktoś przy szosie „z ręki” sprzedawał poziomki ani, powiedzmy, śledzie. Myto na promach pobierano z karty. Kartą opłaciliśmy zwiedzanie wiejskiego (i bardzo zabytkowego) kościółka w Kaupanger. Norwegia wyrosła już z gotówki i najmniejsze firmy chodzą z terminalami.

Dowiedzieliśmy się, że ten kraj i jego język są bardzo zróżnicowane. Często sąsiednie gminy mówią innym dialektem i nikt się temu nie dziwi. Norwegowie czują się bardzo „stąd”, związani ze swoją ziemią, zarówno ze swoją małą ojczyzną jak i z tą wielką, i nie szukają wzorów do naśladowania gdzieś daleko. Pewne obyczaje nas mogą szokować, np. w szkołach systemu Montessori, gdzie jest nacisk na praktyczne umiejętności, uczono dzieci oprawiania ryb w zakładzie puszkującym ryby, bo tradycyjny Norweg powinien znać ten fach. Powszechne jest myślistwo, uważane za część tradycji sprzęgającej ludzi z ich ziemią i „owocami” tej ziemi, więc i z mięsem chodzącym po lesie. (My jednak to zamiłowanie do strzelania odbieramy jako poważną plamę na wizerunku Norwegów...). Rozmawialiśmy o imigrantach, zarówno tych „łatwych”, chętnie integrujących się jak Polacy, jak i tych „trudnych”, jak muzułmanie. Nasi gospodarze twierdzili, że norweskość, duch i etos mieszkańców tego kraju jest tak silny, że nie daje przybyszom wyboru: po prostu muszą żyć i myśleć tak jak Norwegowie, kimkolwiek by byli. Bez tego nie utrzymają się.

Polecam Frya Leir, ten gościnny polski przystanek w sercu Skandynawii.

img/aw_07.jpg