2021-07-13
Szamanizm, ten praktykowany na warsztatach, był/jest próbą stania się całym Zwierzęciem Człowiek. Lub przynajmniej calszym niż istoty, którymi byliśmy i jesteśmy na co dzień.
Czytam książeczkę (bo krótka) Alenki Zupančič „Czym jest seks?”. Tytuł obiecujący (może wreszcie się dowiem?), ale treść, jej przyswajanie, wymaga mocnych nerwów. Autorka idzie drogą Lacana. Jacques Lacan kontynuował Freuda. Freud odkrył dziurę, którą w Bycie Człowiek jest seks. Drugi największy po Freudzie psychoanalityk Jung pospiesznie tę dziurę zakrył, zasypał bajkami o animach i animusach. Mówiąc (jakby) Lacanem: w Wyobrażeniowe uciekł, czyli w baśnie i fantazje, podczas gdy Lacan trwał jak mógł przy Rzeczywistym, może nawet uporczywiej niż jego mistrz Freud. Ale tu próg, bo Rzeczywiste (lub Realne, jak tłumaczą tłumacze u Zupančič) to do siebie ma, że jest lub niekiedy jest, a nie że można o nim mówić, bo opowiadanie go nie chwyta. Dlatego – takie wrażenie mam – lakaniści mówią o tym, o czym wiedzą, że powiedzieć nie da się, ale jednak mówić próbują, przez co ich dzieła czynią wrażenie robienia wody z mózgu. Sam Żak Lacan urodził się podczas kwadratury Merkurego (mózg) do Neptuna (woda), co wyjaśnia zarówno fascynację, jaką budził swoimi wykładami, jak i jego mistrzostwo w niezrozumiałości dyskursu. Może o tym później więcej opowiem. Na razie czytając dłubię w tekście Zupančič za rodzynkami takimi jak: „relacja seksualna nie istnieje”, „Nie napędza jej [cywilizacji] to, co jest w seksualnym obecne, ale raczej to, czego w nim nie ma.” I dalej podobnie: „Kobieta nie istnieje”, „kobiecość jest zasadniczo maskaradą, ubieraniem się w kobiecość”. Pewnie o tym też opowiem więcej później.
Na razie znalazłem inny rodzynek w postaci myśli wcale nie psychoanalityków tylko samego Nietzschego. Cytuję Klasyka via Zupančič:
Człowiek nagi jest w ogóle haniebnym widokiem — […] [p]rzypuśćmy, że najweselsze u stołu towarzystwo ujrzałoby się nagle, dzięki złośliwości jakiego czarodzieja, obnażonem i rozebranem, a sądzę, że nie tylko znikłaby wesołość, lecz i najsilniejszy zniechęciłby się apetyt — zdaje się, że my Europejczycy nie moglibyśmy się wcale obejść bez owej maskarady, która się zwie odzieniem. Lecz czyż nie miałoby mieć swoich tak samo słusznych powodów odzienie „ludzi moralnych”, ich ukrycie pod moralnemi formami i pojęciami przystojności, całe to uprzejme chowanie swych postępków pod pojęciami obowiązku, cnoty, ducha obywatelskiego, uczciwości, zaparcia się siebie? Nie, abym sądził, jakoby tu maskować się miała ludzka złość i nikczemność, słowem, złe dzikie w nas zwierzę: myśl moja jest odwrotna, że właśnie, jako oswojone zwierzęta jesteśmy haniebnym widokiem i potrzebujemy moralnego przebrania […]. Europejczyk przebiera się w moralność, ponieważ stał się chorem, chorowitem, kalekiem zwierzęciem […], ponieważ jest prawie poronionym płodem, czemś połowicznem [etwas Halbes], słabem, niezdarnem [Nietzsche Friedrich, 1907: Wiedza radosna, przeł. Leopold Staff, Warszawa. 304—305].
Podkreślenie na grubo moje, WJ. (Czy nie ma nowocześniejszych przekładów niż tamten Staffa? Jest: po 100 latach w 2008 r. przełożyła Małgorzata Łukasiewicz pod mniej napoetyzowanym tytułem Radosna wiedza, wydało Słowo/Obraz/Terytoria, książka niedostępna – wstyd, Wydawcy, obciach. Cyfrą zrobić nie łaska? Wawelski smok by nie wyczerpał.)
Autorka zaraz komentuje:
„Nietzsche mówi o człowieku stającym się takim, i to o stającym się takim w konkretnym miejscu geograficznym (Europa), co zdaje się sugerować, że — gdzieś, nie tutaj; kiedyś, nie teraz — istniało prawdziwe, „całe” (ludzkie) Zwierzę… Nie podzielając tej perspektywy, chciałabym wziąć z niej potężny obraz człowieka jako etwas Halbes, jako zwierzęcia poronionego, zanim zostało „ukończone”.”
To jest punkt, na którym moja czytająca uwaga ostro się zawiesiła. Bo tu jest klucz – do czego? – do szamanizmu. I to nie tego nieznanego i zagadkowego szamanizmu etnicznego (jakichś Hiwarów, Lakotów lub Nieńców), ale szamanizmu naszego, zachodniego a nawet polskiego, którego niepewni w każdym kroku nawet wstydziliśmy się nazywać szamanizmem, lękając się zionącej nieustannie nieautentyczności i naszej nieporadności.
Szamanizm, ten i taki, który praktykowaliśmy na warsztatach, tak, ten nieśmiało wstydliwy, był próbą stania się całym Zwierzęciem Człowiek. Lub przynajmniej calszym niż istoty, którymi byliśmy i jesteśmy na co dzień.
Nietzsche pisał tamto odkrycie w 1882 roku. Od tamtego czasu, ponad 5 cykli Saturna-Plutona, wiele się zmieniło. Nie tylko on zauważył tamten defekt. Inni też zauważyli, chociaż nie tyle spisali, co usiłowali coś tym zrobić. Sport, za Nietzschego prawie nieistniejący, zaczął się i wylawinował jako potrzeba odbudowania Zwierzęcia Człowiek jako istoty mniej etwas Halbes. Bo co przychodzi pierwsze na myśl, żeby jakoś zaradzić ludzkiej niedozwierzęcej połówkowości? Wzmóc fizyczną sprawność. Sprawdzić (bojem, praktyką) na co mu, zwierzęciu człowiek, pozwalają geny i fizjologia. Zrzucić tłuszcz, odtworzyć mięśnie i zginalność stawów. Nie tylko sport, którego za wyczyny, sztuczność i narodową wojenność nie lubię, ale i nasza poczciwa joga i dżoging są produktem tamtego odkrycia, że w jakimś (chociaż może niewielkim) stopniu zwierzę człowiek możemy odbudować, a przynajmniej (jak McMurphy Jack Nicholson w „Locie nad kukułczym gniazdem”) próbować. Nowsza, ale też niedługo po Nietzschem – gdyby żył normalnie długo, dożyłby – rewerencja dla ludów pierwotnych, którym przypisaliśmy, że mniej zapomnieli wspólnego gatunkowi człowiek genetycznego dziedzictwa i genetycznej siły, też wzięła się z mówionego tu odkrycia. Tu przerwę, ale c.d. pewnie n.
Winieta: naskalny rysunek kobiety z Tasili n-Azdżar, Algeria, paleolit. Więcej.
Komentarze:
2021-07-16 Adam Pietras: Nietzsche
Mnie osobiście te wątki "mocarności" u Nietzschego tak sobie pociągały, choć w jego konkretnej sytuacji chodzi chyba o zakorzenienie w życiu instyktownym dla wyrównania energii psychicznej zaburzonej przez świadomość wszechogarniającej pustki, która do tej pory była zapełniana przez realne wartości. Owszem, jest coś rajcującego w myśli o tym, żeby stanąć nago czy w przepasce biodrowej na jakimś odludziu i wytrzymać napór całej śmierci wieków i zimnego, obojętnego, niezróżnicowanego Wszechświata, ale ile można tym żyć. Ale można powiedzieć jeszcze coś o życiu zmysłowym wg. Nietzschego, a więc również zakorzenionym w cielesności - te zmysły w końcu, w założeniu, mają stać się tak dokładne jak u Thoreau, który z milimetrowego ruchu trawy wnioskował o nadchodzącej zmianie pogody. Przez same zmysły z resztą da się osiągnąć formę ekstazy, po prostu strojąc ich doświadczenie w stosunku do otoczenia, choć umysł raczej zawsze będzie dodawać temu jakąś interpretację - z perspektywy współczesnych redukcjonizmów już poczucie głębi albo wzniosłości jest rodzajem nadinterpretacji tego właśnie matematycznego, obojętnego, materialnego kosmosu, tak jak postrzeganie kolorów jest nadinterpretacją jakichś śmiesznych cząsteczek, które nazywamy światłem. A Nietzsche nie mógł się zdecyfować, czy taka wizja go fascynuje, czy rujnuje cały jego zamysł, więc wymyślił "wolę mocy", co z resztą na Niemca nie jest jakoś super oryginalne, bo w Nadreniu znane już od ok. XIV w. Jakkolwiek Nicz na propsie, jeśli mogę się tak wyrazić. Dorzucę jeszcze taką refleksję - ok. 5-6 klasy podstawówki uczymy się na historii o Partenonie i pada tam takie sformułowanie, iż to "człowiek wzniósł Partenon" i brzmi to tak, jakby każdy istniejący w dowolnym czasie i miejscu człowiek miał swój wkład w Partenon. Jeśli człowiek jest istotą gatunkową i mimo wszelkich różnorodności gdzieś w głębi coś łączy każdego z każdym (to już negacja powyższej tezy materialistycznej) to Partenon wskazuje nam przynajmniej na potencjał, który człowiek może osiągnąć, a dziś taki szeregowy "korporacjonista" biorący udział w wyścigu po trutkę dla szczurów, może, przy sprzyjających okolicznościach, usłyszeć głos marmurowego kolosa, iż "musi życie swe odmienić" (tytuł książki P. Sloterdijka"). To taka wersja antropo-filna i zarysowana na grubo, bo zawsze jest jeszcze druga strona medalu, a więc to, że wszystko wyjdzie na opak. PS: Co do poronienia, taki Gehlen wskazuje, że u wyjścia jest ono jednak dość twórcze. Nie wiem, czy kiedykolwiek, poza jednostkami, istniał jakiś "cały człowiek".
2021-08-05 Małgorzata Alicja Katarzyna Anna Ziółkowska: Ja bym chciała
Ja bym chciała żeby się Wojtek wypowiedział jako neo szaman na temat tego mojego mind kcontrol. Znikające przedmioty gdy nikt nie ma klucza poza mną bo sama zamek zmieniłam Gerda Tytan więc łatwo. Tak wygląda,że ktoś chce żebym była goła i w brudzie bo znikają moje ubrania i cała bielizna książki kubki biżuteria sukienki skarpetki. Kupiłam niedawno ludwika w spreju. Leżał przy drzwiach na walizce. Podnoszę go a on jest pusty i odkręcony. Nie wiem czy mam iść na policję bo powiedzieli że jak zauwaze,że coś zniknęło to mam przyjść. Wczojaj dzwoniła jakaś wróżka nie wiem skąd na własny koszt bo rozmowy premium mam wyłączone. Pyta się w jakiej dziedzinie chciała bym się czegoś dowiedzieć. Ja jej mówię,że chciała bym mieć święty spokój i opowiadam o tym co się dzieje. Ona na to że wygląda że mam jakieś byty i przenoszą rzeczy w inną czasoprzestrzeń. Chciała bym wiedzieć czy to co się dzieje u mnie to stalking czy jakieś byty. Potrzebna mi rada co mam zrobić bo ja naprawdę tego nie wytrzymam ( gdyby się ludwik poprostu wylał były by ślady cieczy na walizce a jest suchutko). To jest albo objaw strasznej nienawiści nie wiem za co albo coś dziwnego się dzieje. Przecież nie posiadając klucza może wejść albo włamywacz albo służby specjalne. Kiedyś miałam mały basen wody wylany nie mając żadnych przecieków.