Clara Törnvall, której książkę „Autystki. O kobietach w spektrum” nieustannie czytamy, diagnozę autyzmu przyjęła jak ulgę, jak (niemalże) wybawienie i jak osobisty sukces. Jakby jakiś bolesny gwóźdź w bucie udało się wreszcie znaleźć i usunąć lub przeciąć wrzód. Ale przecież tamta diagnoza autyzmu wcale tak wiele nie zmieniała. Oto Clara dowiedziała się czegoś przeciwnego: że jej „odchylenie” jest nieusuwalne, że żadne leki, żadne terapie jej dolegliwości nie wyleczą, z tym pozostanie już na zawsze. Co stanowiło więc ulgę? To, że może zaprzestać prób i poszukiwań zrobienia czegoś za sobą, ponieważ wszystkie terapeutyczne propozycje, jakie dotąd dostała lub znajdzie w przyszłości, jak były zawodne i nieskuteczne, takimi zostaną. „Chcę prowadzić wolne, autystyczne życie” jak oświadcza pod koniec książki. Odnosimy przecież wrażenie, że tamta diagnoza przyniosła coś więcej. Wiele więcej. Törnvall oto dowiedziała się, kim jest i dostała tego „oficjalne” potwierdzenie. Podobno medytując na pytanie „kim jestem?” można uzyskać oświecenie. Dowiedzieć się, kim się naprawdę jest, to poznać własną esencję. To, jak autorka przestawia diagnozę autyzmu, tamte pomyślnie zdane testy, czyni właśnie takie wrażenie: że oto poznała własną esencję.

To trochę tak, jak Bołkoński padłszy ranny i bez sił pod Austerlitz widzi nad sobą nieskończone niebo i odkrywa, że nic nie odbierze mu jego „bezsmiertnoj duszi”.

Pojęcie esencji przewija się na poboczach dyskusji o enneagramie. Faktem jest, że w praktyce poszczególne typy enneagramu z ich dziewiątki trudno jest rozróżnić. Spotkałem się z sądem, że naprawdę empiryczne przejawy poszczególnych typów enneagramu są mniej ważne, ważna jest zaś esencja. Każdy typ enneagramu ma swoją specyficzną esencję i niektórzy znawcy mają zdolność wyczucia tej esencji, są essenzfähig (po niemiecku to lepiej brzmi) i oni bez błędu odgadują czyjś typ enneagramu. Dodam, że wygląda mi to na bajkę i sam w „esencjonalizm” enneagramu nie wierzę.

W przypadku chorób, zaburzeń psychicznych lub innych „spraw medycznych” esencję, tzn. jej posiadanie lub nie, można roboczo sprowadzić do posiadania jednej przyczyny. I to przyczyny dobrze uchwytnej i materialnie konkretnej. Można by ciążę opisać jako specyficzny kompleks objawów: że ustaje menstruacja, w krwi pojawiają się określone hormony, zwiększa się masa ciała, są nudności i problemy z łaknieniem, itd. Ale poza tą mgłą symptomów jest jedna jednoznaczna przyczyna: obecność embrionu w macicy. To jest ta „esencja” w tym roboczym sensie. Podobnie gruźlica jest wtedy, kiedy namnażają się odpowiednie bakterie, covid gdy jest wirus SARS-CoV-2, a pijanym się jest, gdy jest alkohol we krwi. Zaburzenia – ang. disorders, czyli „nieporządki” – psychiczne w większości nie mają takich punktowo uchwytnych przyczyn: nie mają swoich esencji.

Wydaje się, że autyzm też tej esencji nie ma. Przyjęte jest mówić, że polega na nietypowym układzie połączeń nerwowych w mózgu, na jego odmiennym – niż u neurotypowych – okablowaniu. Ale czym jest ta różnica, na czym polega tamta nietypowość i na czym polega, przeciwnie, typowość? – Tego (jak się wydaje) nie wiemy. Konektom mózgu (jak genom, tylko zbiór nie genów, a połączeń) jest za mało znany. Czy dokładniejsze poznanie coś da, wykryje, nie wiadomo. Autorka za esencję przyjęła wyniki testów potwierdzone autorytetem psychologa-urzędnika. Być może, gdyby była bardziej „self-centered”, bardziej okopana w sobie, to by jej wystarczyła jej własna opinia.

Przygoda Clary Törnvall (jeśli tak można nazwać jej proces) z odkrywaniem siebie przez esencję zwaną autyzmem („Streetcar Named Desire”...) rzuca nowe i cenne światło na przygody innych z... astrologią. Odkąd przeczytałem jej książkę, oczywistym dla mnie się stało, że ludzie-miłośnicy i miłośniczki astrologii pokochują tę „naukę” wcale nie dlatego, że „astrologia przewiduje przyszłość”, tylko głównie właśnie dlatego, że astrologia dostarcza im esencji. Urodzeniowy horoskop jest taka tacą, na której zostaje ci podana twoja esencja. Masz ją oto – oto ona, twoja esencja, której tak byłeś/byłaś głodna. Bo faktycznie, jesteśmy głodni esencji, pożądamy jej. Bo dzięki esencji, znając ją, wiesz, kim jesteś. Lub przynajmniej masz nadzieję wiedzieć, lub bierzesz pod ogląd, do studiowania, swój urodzeniowy kosmogram z nadzieją-intencją, że oto odczytasz esencje w nim zapisaną.

Szkoda, że nie znam/nie znamy czasu urodzenia Clary Törnvall. Znamy dzień, 26 listopada 1976, Słońce było w koniunkcji z Marsem (wielka energia...) na początku Strzelca, Merkury w tymże Strzelcu w koniunkcji z Neptunem (fantazja, wyobraźnia...), Wenus w kwadraturze do Plutona („ostre” przygody w związkach...). Tamtej doby wieczorem Księżyc w Wodniku robił opozycję do Saturna w Lwie. Przejawy autyzmu mają astrologiczny charakter saturnowy (o tym zapewne napiszę osobno) – może to było to?

C.d. zapewne n.


Książka czytana: Clara Törnvall (szw. Wikipedia), „Autystki. O kobietach w spektrum”, wyd. Osnova, listopad 2022.

Winieta na podst. fotogramu unsplash.com/photos/Wk7aBBwJ2I8, autor David Clode.