2023-05-25
Kulturowa moda na autyzm: ciąg dalszy. We współczesnej cywilizacji widać – prócz dominującego czynnika konektywnego – także rosnący element autystyczny.
Kulturowa moda na autyzm, więc nie moda „modowa” i niska, ale moda poważna, podniosła rangę tego zjawiska, uczyniła je czymś „szlachetnym”. Częścią tego podniesienia rangi było uatrakcyjnienie autyzmu przez renaming, przez zmianę nazwy. Zaczęło się mówić o spektrum autyzmu – które ma zawierać zarówno hard core, twardy rdzeń tej przypadłości, więc autyzm „kliniczny”, jak i szeroki pas przejściowy od tamtego do normalności i neurotypowości. Spektrum to (inaczej) widmo, czyli barwny pas na który pryzmat rozszczepia światło białe. Spektrum to tęcza. I proszę popatrzeć: od razu (zrobiło się) lepiej! Przemianowanie autyzmu na spektrum zadziałało jak magiczna różdżka. Odtąd obcy, sztywny, groźny, a co najmniej nudny autyzm staje się... czymś fajnym, barwnym, błyskotliwym, cieszącym zmysły i atrakcyjnym. Lub raczej takim zaczyna się wydawać. Autyzm przemianowany na spektrum robi się wręcz sexy!
Przy okazji: pewnie niedługo oryginalne znaczenie słowa spektrum jako „rozkład światła na barwy lub fali na składowe częstotliwości” zaniknie i wróci do laboratoriów, a słysząc „spektrum” będziemy rozumieć (tylko) autyzm.
...Aż by chciało się być w spektrum. Ta fraza też jest ciekawa. „Być w spektrum” jak być w procesie, być w kursie, być w ciągu. Ale najbardziej ten zwrot kojarzy się z to be in, „być w tym”, jak około roku 1966, 67, ówcześni hippies lub może proto-hippies nazwali swój stan zerwania z nudną przynależnością do dorosłego, zachowawczego, oceniającego, mitygującego i opresywnego amerykańskiego mainstreamu. Dzięki temu „być w spektrum” przerzucamy most od autyzmu do buntowniczo-wyzwoleńczej kontrkultury szalonych sixties. Autyzm zostaje adoptowany do tamtej (hippisowskiej, „alternatywowej”...) linii przekazu. A ponieważ spektrum to tęcza, więc słowo to zbliża – w przestrzeni naszych wyobrażeń – autystów do seksualnej alternatywy, ogłaszającej się tęczową flagą.
Owo być w spektrum jest jednak mylące. Bo jeśli „jesteś w” czymś, to z tego czegoś możesz wyjść. A z autyzmu się nie wychodzi.
Spektrum staje się jeśli nie atrakcyjne, to co najmniej intrygujące. Budzi zaciekawienie wraz z pytaniem: a może ja też? Jak sprawdzić, zbadać, stwierdzić, czy się jest w spektrum? Clara Törnvall (bo to nad jej książką „Autystki. O kobietach w spektrum” nadal się pochylamy) pisze, że jest siedem kryteriów, z których wszystkie powinny być spełnione. Jednak kiedy przychodzi do ich wyliczania, cech tych robi się pięć lub sześć. Szczęśliwie są testy w Internecie. Z jednego z nich, przez ICOS Autism, wyszło mi 37 punktów na 50 możliwych, co mądra strona podsumowała: „Wyniki: autystyczny. Osiągnąłeś wynik powyżej 32 punktów. Oznacza to, że posiadasz sporo cech charakterystycznych dla Zespołu Aspergera. Taki wynik jest podstawą aby zacząć oficjalną diagnozę w kierunku Zespołu Aspergera.” No tak... Przy tym niektóre pytania były takie, że żadna z podpowiadanych odpowiedzi nie pasowała: bo np. na pytanie nr 13 (w tamtym teście), „wolę pójść do biblioteki niż na imprezę” najchętniej odpowiedziałbym: ani tam, ani tam. Imprezy mnie nie pociągają, ani niespecjalnie kusiły, gdy byłem młody, a bibliotek nie znoszę. Prócz tego zakreślając test, wiedziałem, czego on ode mnie chce, a to zawsze wypacza wynik. Ale tak czy siak, pozostaję przynajmniej na pograniczu „spektrum”. Moje odludne osobliwości wolę nazywać fobią społeczną; szczególnie pasuje do mnie punkt „unikają jedzenia i picia w miejscach publicznych”. Faktycznie, unikam!
Moda na autyzm, lub jego popularność, wydaje się reakcją i próbą szukania remedium na „cywilizację pośpiechu, nadmiaru, przebodźcowania, wspólnotowości i światowego połączenia każdego z każdym, wraz z nieuniknionym natręctwem innych” – jak pisałem w poprzednim odcinku. Autyzm jest, w dosłownym sensie, a-społeczny! Jednak we współczesnej cywilizacji widać – prócz dominującego czynnika konektywnego – także rosnący element autystyczny. Autystyczna w tym sensie jest, lub w kierunku autyzmu „pracuje”, rosnąca standaryzacja. Podróżując, przynajmniej po Europie, wszędzie nocujemy w standardowych pokojach hotelowych, gdzie nie trzeba kłopotliwie „rozkminiać” co do czego służy: kabiny prysznicowe są wszędzie te same, podobnie materace na łóżkach, sedesy, umywalki, czy sposoby zamykania drzwi. Jest standardowy zestaw potraw, jadłodajnie też wyglądają podobnie i nie trzeba w nich przebijać się przez próg lokalnych osobliwości. (Jeśli takie osobliwości są serwowane, to tam nie wchodzę.) McDonald’s jest twierdzą-ostoją takiej standaryzacji. Także wypełnianie formularzy, zwłaszcza przez internet, w miejsce osobistych pogawędek z np. „głowami” lub „duszami” hotelu czy wycieczki idzie w stronę takiego samego autystycznego standaryzmu. Zapewne można objechać Europę z nikim po drodze nie wdając się w pogawędki! Tak obce autystom i stresujące ich. Sam język maleje w opisanych procesach. Przestaje być potrzebna językowa, „rozmowowa” biegłość, wystarcza minimum angielskiego wspierane ikonami. Umiejętność rozmawiania wydaje się najsłabszym miejscem autystów (ci z hardcoru jej całkiem nie mają), więc świat odarty z rozmowy staje się dla nich bardziej przyjazny.
C.d.n.
Książka czytana: Clara
Törnvall (szw.
Wikipedia), „Autystki. O kobietach w spektrum”, wyd. Osnova, listopad 2022.
Winieta na podst. obrazu: pixabay.com/pl/photos/...
Komentarze:
2023-05-26 Arek: Taka ciekawostka, brzmiąca jak...
Taka ciekawostka, brzmiąca jak dziwna fantastyka: twórca Human Design niejaki Ra Uru Hu (taka dziwna ksywa, ale w human design dużo jest dziwnych rzeczy, choć to system odwołujący się mocno do astrologii) uważał, że autystyczni ludzie, to są przedwcześni przedstawiciele na Ziemi tzw. The Rave, nowego gatunku człowieka. My jesteśmy nie homo sapiens, tylko homo in transitus, natomiast od 2027 r. mają się rodzić masowo przedstawiciele nowego gatunku ludzi tzw. rave, czyli mało komunikatywni ludzie, którzy będą się komunikowali telepatycznie w ramach grup 3-5 osobowych (tzw. penty).