Z: Facebook, Alena Paŭłoŭskaja jest w mieście Mińsk. 16 sierpnia o 20:24. Zobacz film (koniecznie!)»

Kim jest Białoruś? Co to za osoba narodowa, historyczna, polityczna? Jaka to osobowość? Kiedy myślę o tamtym kraju, zwyczajnie brakuje mi wiedzy. Brakuje mi wiedzy o tym, kim są Białorusini, Białoruś. Jest znakomita książka Bohdana Cywińskiego „Szańce kultur”, ale tamta książka kończy się na I wojnie św., a to już dawne czasy, mocno zatarte przez doświadczenia ostatnich ponad stu lat. Na mojej prywatnej mapie – mapie rozeznania w świecie – Białoruś jest wielką niewiadomą, prawie że białą plamą. Chociaż geograficznie ten kraj jest znajomy, bo wypełniony znajomymi nazwami: Brześć, Grodno, Nowogródek, Pińsk (gdzie rodzina mojego ojca i on sam jako dziecko i nastolatek przeżyli Międzywojnie). Miejsca urodzenia i biografii sławnych Polaków realnych i literackich. Orsza skąd sienkiewiczowski Kmicic. Słuck skąd pionier odrodzenia słowiańskiego Zorian Dołęga Chodakowski. Białoruskie nazwiska Kościuszki i Moniuszki. Ale jeśli pominąć tamte polskie ślady (które od dawna się zdezaktualizowały), to pozostaje niewiedza pomieszana z nieuchwytnością.

Tę nieuchwytność trzeba zacząć od tego, że Białorusini są odmianą Rosjan. (Długo wahałem się nad postawieniem tego zdania, czy nie wyda się zbyt skandaliczne.) Są odmianą Rosjan szczególną i wybitnie nacechowaną. Mają własny język, ale jednocześnie go nie mają. Mają jakoś w tle, potencjalnie. Zdaje się, że jest tak, że po rosyjsku mówią wszyscy Białorusini, a po białorusku tylko jakaś część. Jak wielka, ile procent i z których warstw społecznych? Nie wiem i nie wiem, czy to jest znane. (Nawet o dużo bardziej jawnej Ukrainie nie można się dowiedzieć, jaki tam jest podział między rosyjskim a ukraińskim.) Językowo są więc Rosjanami, lub ściślej, należą do rosyjskiej wspólnoty językowej.

To jest jeden z czynników, który ostro różni Białorusinów i nas. My zwyczajnie nie wiemy, nie uświadamiamy sobie i uświadomić nie potrafimy, jak to jest, kiedy twój język jest jednocześnie językiem innych narodów. Które przez to jakoś „muszą” być bliskie tobie i twoim, ale jednocześnie są różne i obce. Szczególnie kiedy się jest kim mniejszym w obrębie językowego hipernarodu. Tak mają np. Szwajcarzy w hipernarodzie języka niemieckiego, lub Irlandczycy, Szkoci, Australijczycy, Nowozelandczycy, Kenijczycy... długa lista... w hipernarodzie języka angielskiego. Czy można w którychś punktach dopatrzyć się analogii między Białorusią względem językowej Rosji, a którymś z narodów anglojęzycznych względem połączonej potęgi Anglii i Ameryki? Albo między, powiedzmy, Dominikaną względem Hiszpanii?

Gdyby Białorusi udało się całkiem politycznie uniezależnić od Rosji, gdyby nawet (pofantazjujmy) została przyjęta do UE, to przecież języka rosyjskiego nie porzucą i nie oduczą, bo to się zwyczajnie nie opłaci. Po rosyjsku pisane jest wszystko i na rosyjski, 200 milionów znających, tłumaczy się wszystko. Rosyjski (prócz Polski, gdzie go rozmyślnie zapomniano) jest znany w świecie, białoruskiego nikt przecież znać, uczyć się nie będzie, prócz oczywiście paru fachowców, którzy równie dobrze nauczą się cebuańskiego lub hakka. Podobieństwo do rosyjskiego przeszkadza afirmacji białoruskiego. Gdyby ten język był jakoś dziwny, tak jak dziwne są takie wybitnie mniejszościowe języki jak baskijski lub po sąsiedzku litewski, to motywacji do nauki byłoby więcej. Czy światową literaturę, belles lettres, ale i te naukową, przekłada się na białoruski? W jakim procencie i jak jest dostępna, ilu ma czytelników?

Zapewne w najbardziej nawet wolnej i niezależnej Białorusi język białoruski będzie mieć status języka ozdobnego. Znów zjawisko dla nas Polaków zupełnie niepojęte i bez przykładów.

Jednak w kategorii nieznaności, bycia białą plamą, Białoruś wśród sąsiadów Polski nie jest jedyna. Słowacja jest podobnie nieuchwytna, nieskategoryzowana, niesformatowana w polskiej świadomości; nie wiadomo, za jakie pojęciowe rączki-handles ją złapać, trzymać.

Jakie mają Białorusini kołki, pagi-pazy (po bułgarsku zapazen: zarezerwowany, po łacinie pactus: zatwierdzony przez wbicie kołka w ziemię, ang. impact: wrażenie, jak od ciosu kołkiem) trzymające ich narodową tożsamość? Pytanie jest faktyczne, bo ja nie wiem i nawet nie wiem, gdzie-jak szukać. Mają je i to potężne ich sąsiedzi Rosjanie: cała legenda Świętej Rusi, i matki-Moskwy zbieraczki ziem ruskich; zdobywczyni bezkresów po Alaskę, hiperimperium równe hiszpańskiemu, brytyjskiemu, rzucające wyzwania-Car-bomby amerykańskiemu; ich wielki i nieznośny, paraliżujący zwykłe ludzkie myślenie sen o nadludzkiej potędze, plus niedawne sny o komunistycznym mesjanizmie i drugi o krwawym poświeceniu ku ratowaniu świata („помнит мир спасенный, / Мир вечный, мир живой, / Сережку с Малой Бронной / И Витьку с Моховой” → link)[1] – kto je przebije? Mają je, choć raczej rosyjskim nierówne, drudzy sąsiedzi czyli my: o dawnej sławie, o Rzeczypospolitej, wolności i wyprzedzaniu świata w ideach. Do narodowych pazów należą też te złowieszcze, czyli resentymenty narodowe, zapiekłe urazy i nienawiści, chęci odegrania się, rewanżu za krzywdy zawsze urojone. Dobrze znamy je, jak kolą pod naszą własną polską skórą i jak przeszkadzają w życiu z sąsiadami. Jakie mają Białorusini? I czy mają jakieś osobne, takie, które by ich odróżniały od innych, od sąsiadów?

Czego się boją? Jakie lęki hodują? Kogo się boją? Jaki lęk, przed czym, łatwo w nich rozjątrzyć? (Lub łatwo ewentualnie przyjdzie kiedyś którymś politykom?)

Jak sobie radzą w otoczeniu mesjanistycznych sąsiadów? Czy wypracowali sobie bufory w kontrze do mesjanizmu Rosjan, Polaków, Niemców, Żydów, nawet Ukraińców? Być małym (ale świadomym) narodem, to wyzbyć się mesjanistycznych wielkościowych urojeń. U nas odkąd pamiętam i pewnie wcześniej też, jedni usiłowali mesjanizmy usunąć, przedtem je dekonstruując, co było ciekawe i twórcze, ale zaraz przychodzili następni wtłaczacze mitów do głów; ich bieżąca edycja jest nieznośna. W naszej okolicy jeden naród całkiem z mesjanizmu wyrósł, wydoroślał (bo tamte ideologie są infantylne) i zaoferował światu wartości realne – mam na myśli Finów. Czy Białorusini chętni są pójść drogą fińską, czy przeciwną polską?

Jakie mają narodowe legendy, łączące ich we wspólnotę? Symbole? Ludzi-symbole, książki-symbole, miejsca-symbole?

Z czego i z kogo są dumni? Kogo umieszczają na sztandarach, albo skromniej: na banknotach? Którzy są Wielcy Białorusini i jakie idee wyrażają; które idee przemówiły ich głosem? (Na rublach białoruskich są budowle, kiedyś były zwierzęta.)

Jak wygląda dla nich czas? Narody mają swoje pazy-kołki wbite w historię. U nas to rok 1918 (satysfakcja), 1920 (radość przez łzy), 1939 (rozpacz), 1944 (groza), 1956 (nadzieja), 1981 (złość), 1989 (radość), 2010 (niedowierzanie), 2015 (złość)... Jak wygląda podobna lista dla Białorusinów? Które daty ich stawiają na baczność? Czy rok 2020 będzie do nich należał?

Na co się snobują? – Czy Anglosasi tak samo bardzo im imponują jak nam? – Gdzie widzą własne współ-źródła? Czy któreś miasto uważają za swoją zewnętrzną stolicę? (Moskwa i Petersburg się nasuwają, ale nie tylko te.) Zewnętrzna stolica, jak szamańska zewnętrzna dusza, znów zjawisko kulturowe nam prawie obce. A właśnie Białoruś była dobrym przykładem. Jest spadkobierczynią Wielkiego Księstwa Litewskiego, którego stolica była w Wilnie, przecież poza zarówno Białorusią dzisiejszą, jak i poza historycznym obszarem ich narodu. Na ile Wilno odbierane jest i dziś jako wspomnienia zewnętrznej stolicy? Czy bardziej niż Wiedeń przez Krakusów?[2]

A może aby ich zrozumieć, należałoby przestać myśleć o możliwych paralelach z Polską? Bo, tak się zastanawiam, może właśnie szukanie podobieństw ich do nas jest nieusuwalnie mylące?

Schodząc z symbolicznych koturnów na parter materii: Jak u nich wygląda najbardziej pilna i gorąca sprawa w skali świata, czyli stosunek do ziemi i natury? Czy ich „większa połowa” Puszczy Białowieskiej jest chroniona faktycznie? Czy park narodowy, który obejmuje u nich cały tamten las, a nie jego szczątek, mały fragment jak w Polsce, czyni tamtejszą Puszczę bezpieczną, czy przeciwnie, jest urzędową fikcją? Co z Błotami Poleskimi? Za ZSRR niszczono je, ale jak daleko to im się udało? (I z innymi.) W jakim stanie są rzeki? Niektóre jak Prypeć w jej dolnym biegu, dumnie meandrują; tak na fotomapach z Googli – jak jest naprawdę? Pytam o to, ponieważ dla wyrąbanej, zbetonowanej i wyschniętej Polski mieć lepiej zachowanego sąsiada byłoby jakąś nadzieją. Niedźwiedzie przecież od nich czasem do nas zachodzą.

Życzyłbym sobie, żeby ktoś z Polski tam pojechał, dowiedział się, zebrał i napisał o nich książkę, po prostu. Tak jak Jared Diamond pojechał do kilku krajów i napisał książkę o tym, kim są i jakie kryzysy przeżywają lub ich doświadczyli Finowie, Niemcy, Chile, Indonezja, Japonia i Australia. (Tej ostatniej przyszło cierpieć odrzucenie przez mać-Anglię.) W Białorusi nie był.


Z: Facebook, Alena Paŭłoŭskaja jest w mieście Mińsk. 16 sierpnia o 20:24. Zobacz film»


Przypisy

[1] Byłem przekonany, że to utwór Bułata Okudżawy, ale autorzy są inni. On tę piosenkę śpiewał i jego głos pod tymi słowami zapamiętałem. Skoro w YouTube nie ma Okudżawy w tej pieśni, pozostaje posłuchać Marka Bierniesa, chociaż to nie to.

[2] Wzorowym przykładem posiadania zewnętrznej stolicy jest Rumunia, gdzie nie tylko Bukareszt nazywano „Paryżem wschodu”, ale do Paryża jeżdżono i emigrowano, kariery tam robiono tak, jak w innych krajach w stolicy; przykłady w biografiach sławnych Rumunów. Rumuni, gdy się odnaleźli jako gałąź romańska, uznali Paryż za własną duchową czy kulturalną nad-stolicę.